„Prawa człowieka nie są skomplikowaną kwestią” – przerywa liderowi Partii Zielonych jeden z widzów.

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Germany

Down Icon

„Prawa człowieka nie są skomplikowaną kwestią” – przerywa liderowi Partii Zielonych jeden z widzów.

„Prawa człowieka nie są skomplikowaną kwestią” – przerywa liderowi Partii Zielonych jeden z widzów.
Franziska Brantner, federalna przewodnicząca partii Alliance 90/Zieloni. Źródło: zdjęcie alliance/dpa/Hannes P Albert

Konferencja w Berlinie koncentruje się na bezpieczeństwie Żydów po 7 października i reakcji Niemiec na izraelskie działania militarne w Strefie Gazy. Kiedy współprzewodnicząca Partii Zielonych, Franziska Brantner, odrzuca bezkrytyczną krytykę Izraela, osiąga swój kres.

Współprzewodnicząca Partii Zielonych, Franziska Brantner, wkracza na polityczne pole minowe: lewicowy izraelski dziennik „Haaretz” zaprosił ją na debatę o Bliskim Wschodzie w Berlinie. Zaledwie kilka minut wcześniej na tej samej scenie przemawiał izraelski aktywista praw człowieka i pisarz Michael Sfard – o „opresyjnym reżimie” w Izraelu, o izraelskich więzieniach jako „miejscach tortur” i o „apartheidzie” w Izraelu, który musi się skończyć. W sali Haus der Berliner Festspiele wybuchły wiwaty.

W przeciwieństwie do zwyczaju, gdy na niemieckich scenach używa się takich określeń, tutaj dyskusja porusza również kwestię ofiar masakry Hamasu z 7 października oraz bezpieczeństwa Żydów w Niemczech. Publiczność również bije brawo tym napomnieniom. Są wśród nich krytycy izraelskiego rządu, niemieccy obrońcy praw człowieka i przedstawiciele think tanków. Zebrali się w Niemczech, ponieważ wielu z nich ma pewne żądania wobec Republiki Federalnej – ze względu na jej „specjalne stosunki” z Izraelem, jak się je tu zawsze nazywa. Uważają, że Niemcy powinny wykorzystać te stosunki do mediacji między Izraelczykami a Palestyńczykami, do zabiegania o pokój, a nawet o państwo palestyńskie, do sankcjonowania skrajnie prawicowego skrzydła izraelskiego rządu i do wzmacniania społeczeństwa obywatelskiego.

Niemcy łączą z Izraelem coś więcej niż tylko „specjalne stosunki”. Mieszka tu wiele osób pochodzących z byłego brytyjskiego Mandatu Palestyny. Nie ma dokładnych danych dotyczących tej grupy, ale szacunki wskazują na około 200 000 osób. Na konferencji, organizowanej przez lewicowy izraelski dziennik „Haaretz” i Fundację Heinricha Bölla, powiązaną z Partią Zielonych, przemawiają również przedstawiciele społeczności niemiecko-palestyńskiej. Wśród innych partnerów znajdują się Fundacja „taz”, Campact, Instytut Goethego i organizacja Bread for the World.

Osoby bliskie Partii Zielonych często pragną obu tych rzeczy: poczucia odpowiedzialności za niemieckich Żydów i Izrael, ale także empatii dla ludności palestyńskiej – zarówno na Zachodnim Brzegu, jak i w Berlinie. Zrównoważenie tych dwóch stanowisk będzie również tematem konferencji Partii Zielonych pod koniec listopada w Hanowerze.

Jak bezradne potrafią być czasami partie lewicowe, gdy trzeba zachować równowagę, pokazuje rezolucja lewicowego stowarzyszenia Berlin z października: „Oprócz Tel Awiwu, Ramallah powinna otrzymać propozycję partnerstwa miejskiego” – brzmiał jeden z postulatów.

Lewicowi członkowie partii zazwyczaj podnoszą oskarżenie o „ludobójstwo” dość nieśmiało. „Instytucje międzynarodowe, naukowcy i izraelskie organizacje praw człowieka określają tę wojnę jako ludobójstwo” – głosi uchwała z konferencji partyjnej dotycząca prowadzenia wojny przez Izrael w Strefie Gazy. Na tym terytorium mieszkają dwa miliony ludzi, a szacuje się, że w wojnie w Strefie Gazy zginęło około 70 000 z nich. Inna uchwała, posługująca się skrajnie lewicową retoryką, przedstawia Izrael jako państwo zbudowane na rasistowskim kolonializmie, który dziś kulminuje w „systematycznych” zbrodniach wojennych „łącznie z ludobójstwem”.

To nie jest język, którym posługuje się znaczna część partii, a już na pewno nie jej kierownictwo. Brantner, czołowa pragmatyczka, na przykład, zna Izrael, mieszkała w Tel Awiwie i mówi po hebrajsku. Zapytana, demonstruje to na panelu na konferencji Haarec, wkrótce po objęciu stanowiska.

Tam ma odpowiedzieć na kilka pytań po angielsku pod tytułem: „«Specjalne stosunki» pod presją: Gaza, Izrael i Niemcy – co dalej?”. Obok Brantnera siedzi czworo aktywistów. Prowadząca, dziennikarka Haaretz Judy Maltz, sprawia wrażenie, jakby retorycznie próbowała skierować Brantner w stronę lewego skrzydła partii.

„Niemcy są często krytykowane za traktowanie Izraela z pobłażliwością z powodu jego tak zwanej historycznej odpowiedzialności wobec państwa żydowskiego. Jednak osobiście wzywał Pan do embarga na broń wobec Izraela i bojkotu skrajnie prawicowych polityków z Izraela podczas wojny” – Maltz rozpoczyna swoje pierwsze pytanie do Brantnera pochwałą: „Jak” – uważa Brantner, która była sekretarzem stanu w rządzie koalicyjnym – „rząd niemiecki powinien był zareagować na atak z 7 października i niszczycielskie działania odwetowe Izraela w Strefie Gazy?”

„Niemiecka debata poszła źle”.

Brantner nie odnosi się jednak do ostro wyrażonej „krytyki Izraela”. Mówi: „W pewnym sensie najbardziej rozgniewało mnie to, że Niemcy nie pozwoliły na zabranie głosu silnego, wspólnego, europejskiego głosu. Uważam bowiem, że ważne byłoby, aby w regionie pojawił się europejski aktor, a nie pozostawienie go Trumpom tego świata”.

W pełni rozumie jednak, „dlaczego rząd niemiecki nie popiera propozycji Komisji Europejskiej”. Mogłaby mieć na myśli, choć nie precyzuje, że: we wrześniu Komisja Europejska zaproponowała nałożenie szeroko zakrojonych sankcji na Izrael za jego operacje wojskowe w Strefie Gazy. Niemcy jednak nie biorą w tym udziału. Brantner uważa, że ​​Niemcy powinny nie tylko powiedzieć „nie” w UE, ale także przedstawić własne propozycje.

„A jeśli chodzi o debatę wewnętrzną” – kontynuuje Brantner – „myślę, że trudno było nam w pełni docenić cierpienie Palestyńczyków. Debata w Niemczech potoczyła się tak źle, że ostatecznie Żydzi mieszkający w Berlinie i w całych Niemczech są dziś mniej bezpieczni niż przed 7 października z powodu nasilenia się antysemityzmu”.

„A po drugiej stronie” – mówi Brantner – „są Palestyńczycy i ich rodziny, którzy czują się wykluczeni z niemieckiej debaty. Tak więc po dwóch latach niemieckiej debaty żadna ze stron nie jest bezpieczniejsza ani w lepszej sytuacji”. Najwyraźniej coś poszło nie tak.

Następnie moderator zwraca się do Niemca-Palestyńczyka, który mówi o „rasizmie antypalestyńskim”, a potem do niemieckiej Żydówki z obozu postępowego, która mówi: „Moim zdaniem rażąco nieludzka, a nawet ludobójcza retoryka części izraelskich przywódców sprawia, że ​​wiele osób zastanawia się, co tak naprawdę znaczy być pro-izraelskim w takich czasach”. Brantner kiwa głową.

„Franziska, wracam do ciebie” – powiedział moderator Maltz chwilę później. „Rozmawialiśmy wcześniej o tym, jak rząd niemiecki często zachowuje się, jakby miał związane ręce w kwestii Izraela. Czy uważasz, że powszechna niechęć Niemiec do wykorzystania swoich wpływów w celu złagodzenia działań rządu izraelskiego zaszkodziła ich międzynarodowej reputacji?”

Brantner początkowo odpowiada na pytanie o utratę prestiżu Niemiec: „Oczywiście”. Kiedy podróżowała po świecie dla niemieckiego rządu, głównie w sprawach zaopatrzenia w surowce, „trudniej” było jej „uzyskać nominacje”. Często pierwszym pytaniem jej rozmówców była polityka Niemiec na Bliskim Wschodzie.

„Specjalne stosunki z Izraelem”

Wielokrotnie podkreśla: „Mamy szczególne stosunki z Izraelem i powinniśmy je utrzymywać”, i istnieją ku temu ważne powody. Brantner stawia jednak pytanie, odnosząc się do byłego premiera Izraela Ehuda Olmerta – również gościa konferencji – brzmi: Z jakim Izraelem Niemcy będą utrzymywać te szczególne stosunki w przyszłości?

Pytanie Maltza o „umiarkowanie” rządu Izraela początkowo wydawało się więc rozumiane jako odnoszące się do działań rządu Benjamina Netanjahu w kraju. Opis konferencji odnosi się do „ataku” tego rządu na izraelską demokrację. Temat ten często powraca również w przemówieniach.

Brantner pyta: „Czy Izrael będzie w stanie pozostać państwem demokratycznym? I dlatego, jeśli jesteśmy uczciwi w kwestii demokracji i praw człowieka, musimy również walczyć ramię w ramię ze społeczeństwem obywatelskim w Izraelu, które broni demokracji i praw człowieka” – mówi liderka Partii Zielonych. Czasami myśli, że „Niemcy tracą wiarygodność, kiedy opowiadamy się za prawami człowieka i demokracją w wielu regionach świata, ale nie robimy tego w tym regionie”. Niemcy straciły również „ogromną” wiarygodność na świecie, dodaje Brantner, ponieważ sprawiają wrażenie, że nie robią wystarczająco dużo dla Izraelczyków i Palestyńczyków.

Mówi też, że nigdy nie przestanie rozważać sytuacji w Izraelu w całej jej złożoności i nigdy nie popadnie w czarno-białe myślenie. Jakiś mężczyzna krzyczy wtedy do Brantnera: „Prawa człowieka to nie jest skomplikowana kwestia!”. Prawdopodobnie ma na myśli, że Izrael po prostu musi zostać potępiony za swoje działania.

Od 7 października 2023 r. Żydzi w Niemczech coraz bardziej obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Według Federalnego Stowarzyszenia Centrów Badań i Informacji o Antysemityzmie (RIAS) liczba protestów antysemickich wzrosła pięciokrotnie.

Brantner odpowiedziała: Tak, oczywiście sytuacja była złożona, a Hamas popełnił „przerażające” – można by to przetłumaczyć jako „straszne” – zbrodnie. „Izrael ma prawo bronić się przed tymi strasznymi zbrodniami!” – powiedziała Brantner z naciskiem. Otrzymała za to oklaski – ale niektórzy zdawali się też wygwizdać liderkę Partii Zielonych za to oświadczenie.

Dodaje: „Ale to nie daje Izraelowi prawa do popełniania straszliwych zbrodni”. Ponownie słychać brawa. Brantner podsumowuje: „My w Niemczech często nie potrafimy prowadzić tej debaty w sposób konstruktywny”.

Die welt

Die welt

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow